Cała prawda o inflacji - jak się przed nią chronić?
Partnerem dzisiejszego odcinka jest broker XTB. Rejestrując się przez link w opisie filmu, możesz zacząć inwestować w akcje bez prowizji. Inflacja - to jest temat rzeka. Jest to chyba ulubiony straszak mediów, tak to chyba można nazwać, który wywołuje w ludziach skrajne emocje. Dzisiaj dokładniej omówię „fenomen” tego zjawiska, czyli odpowiem na to czy powinniśmy bać się inflacji, w jaki sposób można się przed inflacją chronić, jak można sprawdzić oczekiwaną inflację którą szacuje rynek, no i może dla niektórych najważniejsze – czy ona w jakichś niecnych celach manipulowana? Także jeżeli to brzmi ciekawie, to zapraszam na odcinek.
Cześć i witam Cię na kanale „Giełda, inwestycje, trading”, gdzie omawiamy kwestie związane z szeroko rozumianymi finansami. Kanał ten powstaje przy współpracy z blogiem „Pamiętnik Giełdowy”, którego autorem jest mój brat Daniel. Ja jestem Patrik i dzisiaj porozmawiamy sobie o inflacji. Na początek definicja inflacji w kilku słowach: inflacja to inaczej wzrost cen dóbr i usług, czyli spadająca siła nabywcza pieniądza w czasie, czyli dzisiaj za 100zł kupimy więcej niż za rok za 100zł.
Czyli dzisiaj coś co kosztuje 100zł może za rok kosztować 102zł, albo 110zł, a może i 150zł? To ile to będzie, będzie zależało od poziomu inflacji. I co zabawne jest to chyba ulubiony temat finansowy osób, które właściwie nie interesują się finansami, albo interesują, ale tylko tak na niby. A to dlatego, że temat ten dotyczy każdej osoby i przez to bardzo łatwo da się ukierunkować myślenie odbiorcy w stronę sugestii, że inflacja to albo celowe „wyniszczanie klasy średniej”, albo że jest celem manipulacji, albo to i to. Nie ważne jak jest przedstawiana, zazwyczaj inflacja stawiana jest w negatywnym świetle. Jednak nie o to w tej inflacji chodzi - w ujęciu gospodarczym, inflacja jest zdrowym elementem funkcjonowania rynku o ile nie jest zbyt wysoka, lub też zbyt niska.
Dlatego, że inflacja to malejąca siła nabywcza pieniądza, konsumenci aby nie stracić, zakupują dobra, aby jak najwięcej skorzystać na pieniądzach, które w danej chwili posiadają. Bo jeśli chcesz coś kupić i masz na to odłożone pieniądze, to po co zwlekać z zakupem, skoro za rok to coś będzie droższe i Twoja odłożona kwota już będzie niewystarczająca na zakup tego czegoś. W takim scenariuszu lepiej to coś kupić od razu, kiedy jest to tańsze, tym samym napędzasz rozwój gospodarczy i tym samym wszyscy na tym zyskują. Wszyscy na tym zyskują pod warunkiem, że każda transakcja traktowana jest jako obopólne wzbogacenie się.
Bo nie kupuje się rzeczy dlatego, że są za drogie, a raczej dlatego, że uważasz, że to coś warte swojej ceny. Czyli konsument bogaci się o przedmiot lub usługę, która wzbogaci jego życie. Jak tak nie jest to po prostu nie kupuj. a producent lub usługodawca wzbogaci się o pieniądze, które będzie mógł dalej wydać na dobra lub usługi, które on sam będzie potrzebował żeby wzbogacić swoje życie. Im częściej i więcej tego typu transakcji się odbywa, tym szybszy rozwój gospodarczy, bo tym więcej można produkować i oferować. A to co popycha ludzi do wykonania tej transakcji jest ogólna wiedza o tym, że jutro to coś może być droższe i prawdopodobnie będzie.
Bo gdyby istniała ogólna społeczna wiedza o tym, że za rok te pieniądze, które mam na coś odłożone będą więcej warte niż dzisiaj, to przecież nie będę głupi i kupię za rok. W ten sposób producent lub usługodawca nie zarobi, a może zarobi za rok i w efekcie nikt nie będzie mógł za te zarobione pieniądze zakupić kolejne dobra lub usługi i tym samym dochodzi do sytuacji, w której rozwój gospodarczy się zatrzymuje, nie ma przepływu pieniędzy, nie ma produkcji ani oferowania usług. Bo skoro nikt nic nie będzie chciał kupić (bo deflacja) to nikogo na nic nie stać i w efekcie nikt nic nie będzie mógł kupić. To tak w skrócie, bo do tego wszystkiego dochodzi jeszcze milion niuansów.
Ale widzisz, że tym samym inflacja jest pożądana i napędza ona przede wszystkim te sektory gospodarki, które produkują dobra trwałe. Jaki w Polsce jest cel inflacyjny można przeczytać na głównej stronie Narodowego Banku Polskiego: Doczytać tam można, że NBP od 1999 roku stosuje strategię bezpośredniego celu inflacyjnego. Cel ten wynosi wynosi 2,5% z możliwością odchylenia do 1 punktu procentowego. Inflację tę mierzy się za pomocą wskaźnika CPI, który regularnie publikuje Główny Urząd Statystyczny – o tym wskaźniku opowiem troszkę więcej w dalszej części filmu.
Także, cel inflacyjny to 2,5%, przy tym od kilku miesięcy inflacja ta przekracza 4% i aby zahamować jej dalszy wzrost Rada Polityki Pieniężnej w ostatnim posiedzeniu poinformowała, że podwyższa stopy procentowe, które mają zahamować dalszy wzrost cen. Była to pierwsza podwyżka od 2012 roku i tym samym dla niektórych była ona sporym zaskoczeniem. Dlaczego podwyżka ta powinna zwolnić wzrost inflacji zaraz wyjaśnię, teraz przejdę do punktu w którym wyjaśnię jak w ogóle powstaje inflacja. Inflacja może się brać z kilku rzeczy, w tym na przykład z ekspansji monetarnej, czyli stopy procentowe, które kiedy są niskie, zachęcają nas do brania kredytów, które następnie wykorzystywane są do wzmożonej konsumpcji, co w efekcie przyczynia się do wzrostu cen.
Dodatkowo, te niskie stopy procentowe powodują, że atrakcyjność trzymania pieniędzy na lokatach spada i tym samym po prostu najlepiej jest te pieniądze od razu gdzieś zagospodarować. Wraz z podwyżką stóp procentowych, rośnie atrakcyjność trzymania pieniędzy na lokacie – ale to tylko do czasu kiedy te stopy procentowe przewyższają poziom inflacyjny, a na razie niestety mimo ostatniej podwyżki, wciąż trzymanie pieniędzy na lokacie nie jest opłacalne i więcej kosztuje niż przynosi korzyści. Przy wzroście stóp procentowych, wzrasta koszt obsługi długu, i to jest czynnik, który gasi chęć do zaciągania długów i tym samym do konsumpcji, a to hamuje wzrost cen, czyli inflację. Także teraz wiesz jaki wpływ mają stopy procentowe na poziom inflacyjny i wiesz też, że ostatnia podwyżka stóp procentowych ma na celu tę inflację trochę przyhamować.
Przejdę teraz do drugiego czynnika, który może wpływać na wzrost inflacji i jest to ekspansja fiskalna, czyli działania rządowe, które mogą spowodować, że w kieszeniach obywateli zostaje więcej pieniędzy. Taki stan osiągnąć można przez na przykład daniny, takie jak 500 plus, lub zmniejszanie podatków. Trzeci czynnik, który może oddziaływać na inflację to kurs walutowy – przy słabym kursie złotówki, dobra importowane z zagranicy stają się najzwyczajniej droższe, przez co zaczynamy mniej kupować zagranicą i więcej w kraju, co sprawia, że zwiększa się popyt w kraju, a to powoduje wzrost cen produktów. Czynnik ten ma również wpływ na eksporterów, bo kiedy złotówka jest słaba, bardziej opłacalne jest sprzedawać swoje produkty zagranicą, a to też oznacza, że w kraju pozostaje mniej produktów, czyli spada podaż a popyt jest zwiększony, no i w efekcie wzrastają ceny tych produktów – bo rośnie zainteresowanie nimi a jest ich po prostu coraz mniej. Czwarty czynnik, który może wpływać na wzrost inflacji to przyszła oczekiwana inflacja – w mediach huczy od wiadomości w których rysuje się przyspieszenie wzrostu inflacji, a to powoduje, że ludzie w obawie przed tym, że jutro za te same pieniądze kupią mniej niż dzisiaj, wydają te pieniądze właśnie dzisiaj.
To z kolei powoduje, że pieniądz szybciej w gospodarce cyrkuluje o zarazem powoduje, że ceny dóbr i usług rosną. Jaka faktycznie ta stopa inflacji w przyszłości będzie, a dokładniej jaka jest oczekiwana stopa inflacyjna na kolejne miesiące, da się z łatwością na rynku finansowym odczytać, ale o tym opowiem zaraz. Czynników, które mogą jeszcze wpływać na inflację jest więcej, jak chociażby wzrost cen surowców lub też szoki podażowe. Ale wymienione cztery jakie przed chwilką omówiłem, są tymi najważniejszymi czynnikami wpływającymi na inflację. Przejdę teraz do punktu w którym często wspomina się, że podawana przez Główny Urząd Statystyczny stopa inflacyjna mierzona wskaźnikiem CPI, jest zaniżana, ale najpierw może wyjaśnię jak w ogóle ten wskaźnik powstaje.
Inflacja mierzona jest wskaźnikiem cen konsumpcyjnych, który nazywany jest CPI – z angielskiego Consumer Price Index. Aby policzyć taki wskaźnik, musimy wiedzieć dwie podstawowe rzeczy: po pierwsze – co kupują gospodarstwa domowe i po drugie – ile za to płacą. Pierwszy krok, to ustalenie, na co Polacy wydają pieniądze i aby to określić, GUS losuje 30 tys. gospodarstw domowych, które otrzymują specjalne książeczki lub programy komputerowe służące do zapisywania codziennych zakupów, a także swoich dochodów. Na podstawie danych zebranych w czasie tego badania GUS może określić, które produkty są najczęściej kupowane w przeciętnym gospodarstwie i które w związku z tym w kolejnym roku powinny znaleźć się w tzw. koszyku inflacyjnym. Tym samym wagi produktów w tym koszyku regularnie się zmieniają i jak on wyglądał w ostatnich latach widzisz teraz na ekranie: Największym kosztem przeciętnego polskiego gospodarstwa domowego w 2021 roku jest żywność i napoje bezalkoholowe, które stanowią 27,77% miesięcznych wydatków.
Rok temu pozycja ta stanowiła 25,24%. Tę informację można interpretować tak, że żywność i napoje bezalkoholowe podrożały w ostatnim roku więcej niż pozostałe rzeczy z tego koszyka. Na drugim miejscu, największym miesięcznym kosztem przeciętnego polskiego gospodarstwa domowego jest użytkowanie mieszkania i nośniki energii, na trzecim miejscu jest transport z udziałem 8,88% w koszyku. No i pozostałe również tutaj widzisz. Badając różnice cen tych produktów w stosunku do roku poprzedniego, określić możemy jak zmieniają się ceny i tym sposobem otrzymujemy wartość wskaźnika CPI, który reprezentuje poziom inflacyjny na dany okres. Przechodząc teraz do krytyki tego wskaźnika – w mediach często mówi się, że wskaźnik ten jest zaniżany i w rzeczywistości inflacja jest wyższa niż ta jaką wskazuje wskaźnik CPI.
Kontrargumenty są takie, że po pierwsze, coś co jest tak transparentne trudno zmanipulować, po drugie - gdyby inflacja była zaniżana, to oznaczałoby to, że w Polsce mamy recesję, bo po zestawieniu jej z przyrostem gospodarczym, lub nawet ze średniorocznymi stopami zwrotu akcji, inflacja ta powinna być niższa. Kiedy jest wyższa nie ma wzrostu gospodarczego, a w ostatnich latach Polska raczej nie była w kryzysie - no pomijając koronawirusowy okres. I po trzecie sama wartość tego wskaźnika nie ma dla przeciętnej osoby żadnego znaczenia. Czy CPI wskazuje inflację równą 1% czy 10% nie powinno Ciebie interesować.
A to z dwóch powodów, po pierwsze wskaźnik CPI badany jest na podstawie średniej, gdzie odchylenia w stosunku do jednostek mogą być większe i dwa wskaźnik ten Ciebie nie dotyczy, gdyż na jego podstawie raczej nie będziesz dokonywać żadnych decyzji. CPI w pierwszej kolejności wykorzystywany jest przez fundusze inwestycyjne, banki, ubezpieczycieli i inne instytucje finansowe i jest tylko jednym z wielu elementów, które są wykorzystywane do ustalenia odpowiedniej ekspozycji poszczególnych instrumentów finansowych w ich portfelach lub też – w przypadku Narodowego Banku Centralnego do ustalenia poziomu stóp procentowych. Jeśli więc nie pracujesz jako portfolio menadżer lub w banku, gdzie na podstawie odczytu inflacyjnego odpowiedzialny jesteś za sposób zarządzania różnego rodzaju instrumentami finansowymi, to odczyt wskaźnika CPI, nie ma dla Ciebie żadnego znaczenia.
Ty jedynie musisz być świadomy tego, że Twoja indywidualna inflacja powoduje, że Twój pieniądz z czasem traci na wartości, u jednej osoby utrata tej wartości może być większa, a u drugiej mniejsza – to zależy tylko od tego co się znajduje w Twoim koszyku konsumpcyjnym. Fenomen zarzucania zmanipulowanego odczytu inflacyjnego na podstawie wskaźnika CPI w tej skali jaką można w Polskich mediach zaobserwować znany jest mi tylko w Polsce. W naszej pracy, wspólnie z Danielem sięgamy do dużej liczby źródeł informacyjnych i w anglojęzycznych i niemieckich mediach, nie spotkaliśmy się jeszcze ze stwierdzeniem, że wskaźnik CPI miałby być zmanipulowany. Tego rodzaju teorie spiskowe chętnie się konsumuje, bo taki odbiorca myśli, że jest teraz jest lepiej poinformowany i zna plany "ludzi mających władzę", a głoszenie takich opinii przyciąga uwagę, a dla mediów Twoja uwaga jest właśnie najcenniejsza.
Jednak dla osobistego rozwoju finansowego teorie spiskowe nie przynoszą żadnych korzyści i są tylko psychologiczną zasłoną dymną i takim magnesem na uwagę widza. Ponadto sam wskaźnik CPI jest też często przez różne fundusze dostosowywany do własnych potrzeb, tzn. niektóre instytucje finansowe korzystają z własnego stworzonego wskaźnika, który mierzy poziom inflacyjny w taki sposób, jaki oni go do swojej strategii potrzebują – na przykład dla ubezpieczyciela ważniejsza jest inflacja konsumencka, dla funduszu inwestycyjnego może to być z kolei inflacja surowcowa itd.
Także kontrowersje wokół wskaźnika CPI w ogóle nie mają sensu i przyznam, że to w jaki sposób jest to przedstawiane, że jest on niby manipulowany jest fenomenem, który znamy tylko z polskich źródeł. Wspólną cechą kontrowersji wokół inflacji mediów zagranicznych i polskich jest jedynie wykorzystywanie inflacji, jako elementu strachu przed nadchodzącą galopującą inflacją lub nawet hiperinflacją. Hiperinflacja to inaczej roczny wzrost cen o 150% i więcej, a to mimo luzowania polityki monetarnej praktycznie na całym świecie, raczej jest bardzo mało prawdopodobnym scenariuszem – na razie przez starzejące się społeczeństwo i postępujący rozwój technologiczny, bardziej walczymy z deflacją niż inflacją: W tabeli widzisz podane poziomy inflacyjne w stosunku do grudnia poprzedniego roku i zauważ, że od 2014 do połowy 2019 roku raczej walczono z deflacją, a nie z inflacją. A jednak, jakimś cudem mimo to cały czas słyszy się o tym, że już niebawem przyjdzie ponadprzeciętnie wysoka inflacja a szczególnie słyszy się o tym od czasu rozpoczęcia luzowania ilościowego po kryzysie finansowym w 2008 roku. Jednak sytuacja ta się nie pojawiała i dopiero w ostatnich trzech miesiącach widać, że inflacja delikatnie wzrosła i dlatego też dopiero teraz Narodowy Bank Polski zdecydował się podnieść stopy procentowe. Straszenie nadchodzącą galopującą lub nawet hiperinflacją i szerzenie paniki po prostu lepiej się sprzedaje – strach należy do najskuteczniejszych sztuczek utrzymania uwagi, bo dokładnie dzięki niej media żyją.
Już sam Andre Kostolany mówił, że „PANIKA TO DOBRY INTERES”: Podsumowując dotychczasowe wnioski: wzrost inflacji jaki obserwujemy w ostatnich paru miesiącach wynikać może z dotychczasowej luźnej polityki monetarnej, która po ponownym otworzeniu gospodarczym spowodowała nagły wzrost konsumpcji – teraz doświadczamy tak zwany szok inflacyjny. Samo straszenie nadchodzącym jeszcze większym wzrostem inflacji też nie jest niczym nowym. Strach przed nią wziął się z historii, gdzie podczas poprzednich kryzysów, wysoka inflacja często była elementem towarzyszącym i mowa tu przede wszystkim o XX wieku, a nie o ostatnim kryzysie finansowym sprzed dekady.
Podobnie wygląda to ze strachem przed zadłużeniem, który również jest częstym argumentem o nadchodzącym kryzysie. Dla przykładu wyświetlę teraz Tobie fragment materiału z 1993 roku, który idealnie pokazuje, jak historia lubi się powtarzać: Dla osób zainteresowanych ok. 80 letnim doświadczeniem inwestowania jakie w swoim życiu zdobył Andre Kostolany – w opisie pod tym filmem podlinkowaliśmy jego książkę w której znajdziesz mnóstwo ponadczasowych mądrości spekulanta.
Tę pozycję z ręką na sercu polecamy. Przechodząc jeszcze do prognoz – czyli jaką inflację będziemy mieli w przyszłości? Na rynku finansowym instytucje finansowe, które w swojej strategii uwzględniać muszą inflację sięgają najczęściej do rynku długu. Oczekiwaną stopę inflacyjną wyliczyć można zestawiając ze sobą zwykłe obligacje do obligacji indeksowanych inflacją. Różnica pomiędzy tymi instrumentami finansowymi, zdradza przyszłą, oczekiwaną przez rynek inflację.
Ewentualne odchylenia w stosunku do faktycznego odczytu inflacyjnego nazywa się z kolei nieoczekiwaną inflacją. Takim sposobem również pozostałe instrumenty finansowe już dzisiaj w swojej cenie uwzględniają możliwy przyszły odczyt inflacyjny, a to też oznacza, że ich aktualne kursy uwzględniły już przyszłą inflację i ciągle na bieżąco się dostosowują do ewentualnych zmian. Także jeśli zamierzasz inwestować w celu ochrony przed inflacją, to miej na uwadze, że inwestujesz w aktywa, które już uwzględniają przyszłe oczekiwania.
Pozostaje jeszcze pytanie, w jaki sposób chronić swoje pieniądze przed inflacją? Dla długoterminowego inwestora sposób inwestowania w czasach wysokiej jak i niskiej inflacji raczej mocno się nie od siebie nie różni. Inflacja chętnie wykorzystywana jest przez branżę finansową jako argument do działania, ale sam sposób inwestowania się nie zmienia. Dlatego w odpowiedzi na to jak inwestować w czasach wyższej inflacji pamiętaj o tym aby nie dać się złapać na pułapkę w której inwestujesz w produkty, które niby chronią przed inflacją, bo w rzeczywistości produkty te – mogą to być na przykład fundusze, inwestują tak samo w czasach wysokiej jak i niskiej inflacji. Najlepszą ochroną przed inflacją są aktywa produktywne i nie ważne jak wysoka jest ta inflacja – aktywa produktywne rosną plus minus o wartość inflacyjną.
Dla szerokiego rynku przykładem może być WIG z lat 90, inflacja wtedy była ponadprzeciętnie wysoka: Na tym wykresie tę sytuację zaznaczyłem tu – w czasach ponadprzeciętnie wysokiej inflacji, również i akcje rosły ponadprzeciętnie dużo, tzn. że wyrównały około inflację. Osoby, które w tamtym czasie trzymały gotówkę w skarpecie straciły na tym najwięcej, a z kolei osoby które posiadały akcje, plus minus tą inflację wyrównały. Odnosząc się do pojedynczych akcji – nie każda firma poradzi sobie ze wzrostem inflacji równie dobrze. Przykładowo linie lotnicze przez wzrost cen ropy (czyli inflację surowcową) raczej gorzej będą neutralizować tę sytuację wzrostem ceny sprzedawanych biletów. Z kolei spółki zajmujące się wydobywaniem ropy zarobią w tym czasie ponadprzeciętnie dużo. Przy dostatecznie szeroko zdywersyfikowanym portfelu, tam gdzie jedna spółka poradzi sobie gorzej, druga poradzi sobie lepiej i Ty jako inwestor plus minus zyskasz tyle ile wyniesie inflacja.
Okres wyższej inflacji może się też charakteryzować wzrostem zmienności rynków i średnioroczna stopa zwrotu po uwzględnieniu inflacji może w takim przypadku spaść - spaść w stosunku do średniorocznych stóp zwrotu z ostatnich 10 lat. Jednak jako, że w ostatniej dekadzie mieliśmy ponadprzeciętnie wysokie średnioroczne stopy zwrotu i to szczególnie w USA, byłby to tylko stan w którym ogólna sytuacja rynkowa by się z powrotem znormalizowała. W Polsce z kolei średnioroczne stopy zwrotu w ostatnich latach były poniżej długookresowej średniej. Sam wzrost inflacji nie powoduje więc przejścia rynków do stanu w którym mimo wzrostu cen akcji, rosną one wolniej od poziomu inflacyjnego, ani na odwrót – akcje w trakcie wyższej inflacji nie rosną ponadprzeciętnie dużo ponad inflację.
Mamy plus minus wyrównanie poziomu inflacyjnego. Ten temat został świetnie opracowany w pracy naukowej, do której link znajdziesz w opisie tego filmu. Drugie aktywo, które często wybierane jest jako ochrona przed inflacją to złoto. Na ten temat przygotowaliśmy osobny odcinek, do którego przejdziesz klikając teraz w prawy górny róg.
Również do wszystkich omawianych rzeczy znajdziesz linki w opisie, pod tym materiałem. Mały spoiler: w przeszłości inflacja poniżej 5% nie powodowała ponadprzeciętnie wysokiego wzrostu ceny złota, większą rolę przy inwestowaniu w ten surowiec odgrywają realne stopy procentowe, czyli stopy procentowe skorygowane o inflację. Gdy one są poniżej zera, złoto lepiej chroni przed spadającą siłą nabywczą pieniądza w czasie. Trzecie aktywo, które może chronić przed inflacją to obligacje indeksowane inflacją. Warto też dodać, że spośród wyboru pomiędzy akcjami i złotem, obligacje indeksowane inflacją mają najmniejsze wahania i dlatego pod tym względem mogą one być najlepszym wyborem dla inwestora, który nie chce wystawić pieniądze na ryzyko zmienności wartości.
Trzeba jednak też dodać, że obligacje te są dobrym wyborem tylko w okresie kiedy ta inflacja jest wyższa – kiedy inflacja spadnie, zdecydowanie lepszą alternatywą są obligacje stało procentowe. Reasumując - na wzroście inflacji najwięcej tracą osoby, które trzymają swoje środki pod poduszką i aby tak nie tracić warto ulokować pieniądze, w któryś z wymienionych w tym odcinku sposobów. Mam nadzieję, że dzisiejszy film Tobie pomógł i że znalazłeś w nim odpowiedzi na nurtujące Ciebie pytania. Jeżeli masz jeszcze jakieś pytania - to pisz w komentarzach.
Pamiętaj, że sama inflacja nie jest niczym złym, a to że sprzedawana ona jest negatywnie, czyli na przykład jako celowe narzędzie do uszczuplania portfeli, to tylko chwyty, które się żywią Twoją uwagą. Inflacja w przedziale 1,5-3% jest normalna, czasami jest ona przez jakiś okres trochę niższa, a czasami trochę wyższa a to zwiększa presję do działania, ale niezależnie od tego ile ona wynosi, wartość pieniądza w czasie ciągle spada. Dlatego aby temu zapobiec warto mądrze dostosować się do aktualnych sytuacji. Na koniec oczywiście zachęcamy do zostawienia łapki w górę, wciśnij suba i podziel się tym filmem z innymi. Mam nadzieję, że widzimy się w kolejnym odcinku. Dziękuję za oglądanie i poświęcony czas.
Trzymaj się! Cześć!
2021-10-27 21:12